Wielkomiejski sznyt - PIH, Borixon, Kaczor

Cały czas to ten sam styl, to ten wielkomiejski szyk

Ciemnych ulic brud i syf do ostatnich naszych dni

Cały czas to ten sam styl, to ten wielkomiejski szyk

Ciemnych ulic brud i syf do ostatnich naszych dni

Cały czas to ten sam styl, to ten wielkomiejski szyk

Ciemnych ulic brud i syf do ostatnich naszych dni

Wracam z pracy, garnitur na wieszak, krawat prasuję

Pasta do butów na wierzchu… wiesz, że żartuję

Znów na ulicę wrzuciłem nowy drug

Na komendzie oddech lampy pali mi twarz

Pies się sili, jakby miał wysrać gniazdo jeży

Pniemy się w górę, w siłę rośnie nasz reżim

Na kolejną dziuplę zrobili dziś nalot

Ten szajs jest wszędzie, liczby nie kłamią

Królowa nauk jest jak autostopowiczka

Czuję na podbrzuszu ciepło jej policzka

Płynę jak Wisła, z gór prosto do morza

Jak Tyson — będę ją ruchał, aż mnie pokocha

Bez focha, bez faux pas, udaje dziewicę?

To proste, jak papier, kamień, nożyce

Warto przeżyć życie, dla takiej śmierci chwil

Nie grozi nam z komercją żaden pierdolony flirt

To wielkomiejski sznyt, zna to każde miasto

Pih i nawijka, jak chleb i masło

Czapka założona trochę na opak

Muzyka osiedli, dobry-zły chłopak

È sempre lo stesso stile, questo chic da grande città

Strade buie, terra e fango fino ai nostri ultimi giorni

È sempre lo stesso stile, questo chic da grande città

Strade buie, terra e fango fino ai nostri ultimi giorni

È sempre lo stesso stile, questo chic da grande città

Strade buie, terra e fango fino ai nostri ultimi giorni

Torno dal lavoro, il vestito è su una gruccia, stiro la cravatta

Lucido da scarpe sopra... sai che sto scherzando

Ho gettato di nuovo una nuova droga in strada

A comando, il soffio della lampada mi brucia il viso

Il cane si sta sforzando come se stesse per cagare il nido di un riccio

Stiamo salendo, il nostro regime si sta rafforzando

Oggi hanno fatto irruzione in un'altra conca

Questa merda è ovunque, i numeri non mentono

La regina delle scienze è come un autostoppista

Sento il calore della sua guancia sul mio addome

Scorro come la Vistola, dalle montagne direttamente al mare

Come Tyson la scoperò finché non mi amerà

Niente broncio, niente passi falsi, fingere di essere vergine?

È semplice come carta, sasso, forbici

La vita è degna di essere vissuta per momenti come questo

Non siamo minacciati di commercialismo da nessun fottuto flirt

È un tocco metropolitano, ogni città lo sa

Pih e vento, come pane e burro

Il cappuccio è messo un po' all'indietro

Musica di quartiere, bravo ragazzo